Dłuto i strug. Rzemieślnicy i polski design

Dłuto i strug. Rzemieślnicy i polski design

Polski nowy dizajn i tradycja rzemieślnicza mogą iść w parze, czego świetnym przykładem może być pracownia naszego rozmówcy. Pan Maciej Litwiniszyn uruchomił Dłuto i Strug, gdzie kontynuując rodzinne tradycje zajmuje się renowacją mebli i tworzeniem nowych projektów.

NPD: U Pana rzemiosło związane jest z tradycjami rodzinnymi, ale czy przed pracą w Dłuto i Strug nie próbował Pan innych ścieżek „kariery”? Czy po prostu przejął Pan tradycje rodzinne?

Maciej Litwiniszyn
Maciej Litwiniszyn, twórca projektu www.dlutoistrug.pl

Maciej Litwiszyn: Po skończeniu liceum nie wiedziałem czym chcę się w przyszłości zajmować, próbowałem swoich sił na różnych kierunkach studiów, ale nic nie zaskoczyło. Z strony rodziców były sugestie, żebym zajął się renowacją, ponieważ mój dziadek był konserwatorem mebli i odziedziczyłem po nim narzędzia. Dziadek pracował w Muzeum Narodowym w Krakowie, a mieszkał w budynku Muzeum Szołayskich. W piwnicy miał swoją pracownię, wykonywał prace między innymi dla Tadeusza Kantora.
Do dziś zdarza się, że moi klienci to dzieci/wnuki klientów mojego dziadka – także częściowo przejąłem po nim klientelę. Ale nigdy nie towarzyszyłem mu w pracy, ponieważ zmarł jak byłem mały. Mój ojciec zawód konserwatora traktował bardziej hobbystycznie, na co dzień miał inną stałą pracę. Od niego trochę się nauczyłem, choć nie planowałem jeszcze pracy w tym kierunku.

W pewnym momencie moje drogi się skrzyżowały z bardzo niezwykłym człowiekiem, który do dziś jest mi bardzo bliski. Moja matka chrzestna dała mi kontakt do Polaka, który po 50 latach wrócił z Argentyny i miał własna pracownię konserwatorską w Krakowie.

Udało mi się go przekonać, żeby mnie przyjął na praktyki. Tadeusz zdradzał mi sekrety związane z renowacją mebli, stolarką i konserwacją. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy, choć po jakimś czasie przyznał się, że kiedy mnie pierwszy raz zobaczył i spojrzał na moje dłonie „bez skazy” to pomyślał, że nic ze mnie nie będzie i szybko zrezygnuję. Na szczęście się mylił.
Po paru latach wspólnej pracy Tadeusz zostawił mi pracownię, a sam przeprowadził się kilkadziesiąt kilometrów od Krakowa.
Tadeusz inspiruje nie tylko mnie, student szkoły filmowej zrobił o nim krótki film:

Posiadałem już sporą wiedzę i praktykę, ale oprócz codziennej pracy postanowiłem dalej się kształcić i zacząłem naukę w Tarnowie w Policealnym Studium Plastycznym w zakresie Renowacji Mebli i Wyrobów Snycerskich. Przez dwa lata o świcie wstawałem i dojeżdżałem do Tarnowa, a po zajęciach z powrotem do pracowni.

Szkoła była dla mnie świetnym okresem – bardzo dużo się nauczyłem i nawiązałem dużo kontaktów. Na pewno taki kierunek dużo bardziej mi odpowiadał ze względu na mój charakter. Miniaturowa kopia sekretarzyka z Muzeum Narodowego w Krakowie, którą wspólnie z kolegą wykonałem na zaliczenie semestru, jeździ do tej pory po świecie i reklamuje szkołę. Pracowałem również przy renowacji żaglowca Bonawentura, byłem asystentem scenografa przy 2 filmach („Miłość” Sławomira Fabickiego oraz filmie Jana Hrynika o Kantorze, który będzie mieć premierę w połowie roku) i serialu dla TVP.

Jak wyglądał Wasz start? Czy były chwile zwątpienia w projekt?

Dużo pomocy i wsparcia dostaje od mojej dziewczyny, która namówiła mnie do wzięcia udziału w projekcie unijnym, dzięki któremu mogłem unowoczestnić swoj warsztat i kupić nowy sprzęt. Również ze względu na moją dziewczynę wydarzyła się ta największa zmiana w mojej pracy (i życiu) czyli przeprowadzka do Berlina, ponieważ ona się przeniosła przez pracę. Moją główną działalnością przez lata była renowacja – także praca w Berlinie jest startem samym w sobie, ponieważ nie zajmuję tu się (jeszcze) renowacją, a projektowaniem i wykonywaniem nowych przedmiotów z drewna.
Dłuto i strug. Rzemieślnicy i polski design Dłuto i strug. Rzemieślnicy i polski design

Czy były chwile zwątpienia?

W czasie pracy raczej nie. Od Tadeusza nauczyłem się, że wszystko można jakoś rozwiązać, tylko czasami potrzebna jest dłuższa chwila namysłu. Na pewno trudnością dla mnie jest praca na rynku niemieckim. W Krakowie mam już bazę klientów i znam rynek.

Wyzwaniem dla nas obojga w tej chwili jest budowanie biznesu na obcym rynku od zera. Uczymy się działań marketingowych, biznesowego korzystania z mediów społecznościowych, planowania kolejnych kroków w biznesie.

 

Nie mamy dużych funduszy na duże inwestycje, także działamy partyzancko – pracownię tworzy oddzielone pomieszczenie w naszym mieszkaniu; badamy rynek sami aktywnie biorąc udział w wydarzeniach związanych z designem i rzemiosłem, rozmawiamy i słuchamy rad innych osób w tej branży. Pomimo, że nie jest łatwo, to budowanie swojego biznesu od zera we dwójkę daje nam dużo pozytywnej siły i motywacji. Podejmowanie samemu decyzji i uczenie się na błędach oraz wymyślanie strategii bez większych funduszy sprawia, że pomysły są bardziej kreatywne i nieoczywiste.

Czy Pana zdaniem widać w Polsce wyraźny trend „powrotu” do dobrego rzemiosła i stawiania na jakość? Jak to wygląda z perspektywy kogoś, kto pracuje również w Berlinie. Czy jest różnica między postrzeganiem rzemiosła w Polsce i za granicą?

Na pewno w Polsce i w Niemczech rzemiosło stało sie dość modne, wiele osób chce pracować z drewnem i jest zapotrzebowanie na takie usługi. Wydaje mi się, że to może zmienić trochę istniejący rynek. Renowatorzy nadal będą mieć pracę, ale rozpowszechnione „zrób to sam” otwiera możliwość własnego kreowania/naprawiania mebli w domu. Nie mam doświadczenia z innymi miastami w Niemczech, ale w Berlinie zauważyłem docenianie szczegółów, szacunek dla tradycji danego rzemiosła i jakości.

Jest jeszcze jeden aspekt: trend na bycie rzemieślnikiem (czy drwalem;) ). Dużo osób chce pracować z drewnem, ale jest na to potrzebny czas, zdobycie doświadczenia, wiedza i praktyka (najlepiej u kogoś). Trzeba poznać tę pracę od podstaw, a przy renowacji najlepiej trzymać się kanonu konserwatorskiego, stosować materiały takie jak stosowali twórcy w danym okresie. To samo dotyczy narzędzi, bo wprawne oko rozróżni prace i serce rzemieślnika od maszyny.

Dłuto i strug. Rzemieślnicy i polski design

Wydaje mi się, że w Berlinie bycie rzemieślnikiem jest „normalne”, i często się widzi stolarzy w stroju roboczym. To jak znak rozpoznawczy, z którego są tak dumni, że chodzą w nim właściwie wszędzie. W Polsce pójście w spodniach i kamizelce stolarza na kolację do przyjaciół mogłoby się wydać dziwne, ale jest to kwestia tradycji.

Czujecie się bardziej rzemieślnikami czy artystami?

Zdecydowanie rzemieślnikiem i jestem z tego bardzo dumny.

Dłuto i strug. Rzemieślnicy i polski design

W jaki sposób wymyślacie Wasze projekty? Czy to Pan je projektuje i tworzy?

Projekty wymyślam i potem tworzę sam – inspirację czerpię ze spacerów w lesie, wypraw nad jezioro. Dużo czasu spędzamy na powietrzu z naszym psem i to jest mój czas na odpoczynek i przemyślenia. Często też jakiś detal mebla czy budynku mnie zainspiruje do narysowania nowej rzeczy. Zbieram te szkice i przy kolejnych zakupach drewna oglądam je już pod kątem nowych projektów.

Dłuto i strug. Rzemieślnicy i polski design

Dłuto i strug. Rzemieślnicy i polski design

Największy problem mam z projektami, które są aktualnie modne i każdy mnie namawia, żebym tworzył na modłę danego trendu. Pomimo, że wiem, że zapewne to by się lepiej sprzedawało, trudno mi na razie się przekonać do takiej strategii. Kopiowanie takich pomysłów jest łatwe, a sam wiem ile mnie kosztuje wymyślenie czegoś naprawdę dobrego.

Nad czym teraz pracujecie?

Tak jak pisałem wcześniej, mamy nowy „start” w Berlinie jeśli chodzi o biznes i mam nadzieję, że to zakończy moje częste podróże do Polski i będę tam jeździł tylko na targi branżowe oraz do rodziny. Skupiamy się na tworzeniu nowych rzeczy z drewna, bierzemy udział w targach, dużo rozmawiamy z klientami i słuchamy jakie są ich potrzeby; nawiązujemy kontakty z galeriami w Krakowie i Warszawie; ja codziennie pracuję nad kolejnymi projektami, a wieczorem wspólnie omawiamy kolejne kroki, zajmujemy się biurokracją związaną z prowadzeniem firmy, planujemy działania marketingowe na mediach społecznościowych.

Dłuto i strug. Rzemieślnicy i polski design

W weekendy pracujemy i staramy się sprzedawać nasze wyroby, a jak pogoda dopisuje, to robimy zdjęcia. Kolejnym krokiem będzie sklep online, mam nadzieję, że uda się go uruchomić już za dwa miesiące.

Dłuto i strug. Rzemieślnicy i polski design

W przyszłości chcemy, żeby tworzenie nowych rzeczy stanowiło 60% naszego biznesu, a pozostałe zlecenia dotyczyły renowacji.

Dziękujemy za rozmowę i zapraszamy do obserwowania Dłuto i Strug:

https://www.instagram.com/dluto_i_strug/


  1. Dom w Tarnowie
  2. Dwupoziomowe mieszkanie w Poznaniu – realizacja (Archistory)
  3. Warszawski loft
  4. STUDIO.O. – Dom bez granic, czyli zacieranie podziałów w przestrzeni

 

muzeum katynskie

Muzeum Katyńskie projektu BBGK Architekci wśród 5 finalistów w konkursie im. Miesa van der Rohe

Konkurs Innovation 2017

Konkurs Innovation 2017